Padaczka jest chorobą ośrodkowego układu nerwowego, powstałą na skutek zaburzeń czynności komórek mózgowych. Jej najbardziej charakterystycznym objawem jest napad padaczkowy wyrażający się nagłymi, przejściowymi i nieprawidłowymi zjawiskami natury ruchowej, czuciowej, wegetatywnej lub psychicznej.
Niejasne pochodzenie choroby i spektakularność cierpień osoby chorej powodowały, że od zarania dziejów czyniono z padaczki chorobę magiczną, za którą odpowiedzialne były złe duchy. Z tego powodu już w okresie mezolitu epilepsja wraz z urazami głowy i różnymi chorobami umysłowymi była leczona przy pomocy trepanacji. Zabieg ten miał usunąć ból, a przede wszystkim „uwalniał” złego ducha, którego szaman-czarownik obwiniał za cierpienia chorego.
Padaczkę określono po raz pierwszy jako „świętą chorobę” – „chorobę boską” zesłaną przez bogów w akcie zemsty na człowieka w Starożytnym Egipcie. To przeświadczenie funkcjonowało nadal w Starożytnej Grecji i Rzymie, mimo odkrywczych tez Hipokratesa widzącego w padaczce schorzenie, za które odpowiedzialny jest mózg.
Dla odbioru padaczki w średniowieczu punktem wyjścia stał się fragment z Nowego Testamentu opisujący cudowne uleczenie epileptyka przez Chrystusa. Ponieważ Chrystus określił chorobę jako schorzenie wywołane przez niemego i głuchego ducha pogląd ten został podtrzymany przez chrześcijańskich duchownych i filozofów. Doprowadziło to do leczenia chorób umysłowych, nerwic i epilepsji głównie przy pomocy egzorcyzmów, a przede wszystkim do negatywnego postrzegania przez społeczeństwo samych chorych, w których widziano opętanych przez diabła.
Epilepsję określano jako „morbus sacer” – chorobę świętą, „morbus caducus” – chorobę padającą, „morbus divinus”- chorobę boską, w Polsce zwano ją także jako „niemoc” czy „konwulsje”.
Padaczka była pojmowana jako jawne świadectwo grzechów chorującego. Zdrowi nie tolerowali odmienności chorych, gardzili nimi, jednocześnie bali się rozmawiać z epileptykami i przebywać w ich bliskości wskutek przekonania o zaraźliwości padaczki. Dopiero XVI-wieczny pionier nowoczesnej patologii Jean Fernel stwierdził jednoznacznie, że nie można zarazić się epilepsją ani przez oddech, ani przez jakikolwiek inny kontakt, jednak aż do końca wieku XVII padaczka powodowała paniczną nieufność, co sprawiało, że epileptycy stali się „drugorzędnym materiałem ludzkim”.
Epilepsję leczono trepanacją, kastrowaniem (!), zalecano także chorym noszenie tajemniczych amuletów roślinnych i zwierzęcych, jednak wobec wyjątkowej popularności tej choroby w średniowieczu dużą popularnością cieszyli się patroni od padaczki. Najważniejsi z nich to: św. Walenty, św. Wit, św. Jan Chrzciciel, Trzej Królowie, św. Lupus, św. Cyriak, św. Korneliusz, św. Tekla i św. Walburga.
Święty Walenty
Święty Walenty był biskupem włoskiego miasta Terni (III w.). Dokonał wielu uzdrowień, z których najważniejszym było uleczenie z epilepsji syna rzymskiego mówcy Kratona. Leczniczy epizod św. Walentego spowodował intensywny rozwój jego kultu już od IV wieku.
Święty Walenty roztaczał patronat anty-epileptyczny głównie z uwagi na cud dokonany na chorym na padaczkę synu Kratona. Niemałe znaczenie miało również samo imię świętego. Łacińskie określenie vale-valete stanowiło rodzaj pozdrowienia i było równoznaczne z „bądź zdrów”. Popularność św. Walentego mająca swoje źródło szczególnie w kulturze niemieckiej wynikała dodatkowo z kojarzenia dwóch podobnie brzmiących słów: Valentin i czasownika fallen- oznaczającego w języku niemieckim „upadać, padać”.
Popularność kultu świętego wpłynęła na samo określanie padaczki, którą zupełnie oficjalnie zwano: „chorobą św. Walentego”, „niedomaganiem św. Walentego”, „plagą św. Walentego”, „zemstą św. Walentego” i „robotą św. Walentego”. Trzy ostatnie nazwy ukazują zamianę pojęć opartą na wierze w odwracalną moc świętych. Świętych Lekarzy należało czcić wyjątkowo sumiennie, bowiem przywracając zdrowie mogli jednocześnie odwrócić się od człowieka, który nie okazał im szacunku. W ich mocy było również „szafowanie” chorobami, z których leczyli.
Pierwsze wizerunki św. Walentego powstały już w V wieku, ale największą powszechność zyskały w wieku XV. Od początku akcentowano w ikonografii motyw uzdrowicielskiej mocy poprzez atrybut w postaci epileptyka. Epileptyków przedstawiano najczęściej u stóp świętego, prezentując ich wygięte ciała, zniekształcone napadem toniczno-klonicznym. Zdarzały się również przedstawienia, w których chorzy klęczeli przy świętym dziękując za leczniczy cud modlitwą bądź składanymi darami wotywnymi.
Święty Jan Chrzciciel
W powszechnej pobożności św. Jan Chrzciciel należał do Świętych Lekarzy, szczególnie zaś patronów anty-epileptycznych. W wielu krajach nazywano epilepsję „nieszczęściem św. Jana”, „manią św. Jana”, „chorobą św. Jana” i „zemstą św. Jana”.
Patronat ten nie powstał w oparciu o cuda dokonane za życia świętego, ale w nawiązaniu do epizodu jego śmierci. Jak podaje Ewangelia: „Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia <<Proś mię, o co chcesz, a dam ci>>. Nawet jej przysiągł <<Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa>>. Ona wyszła i zapytała swą matkę <<O co mam prosić>> Ta odpowiedziała:<<O głowę Jana Chrzciciela>>. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: <<Chcę żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela>>. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten podszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczynie, a dziewczę dało swej matce”. (Mk 6,21-28)
Odcięta głowa stała się znakiem rozpoznawczym świętego i symbolem leczniczego patronatu. Zwracano uwagę, że głowa Jana, a dokładniej twarz jakiejkolwiek ściętej głowy wykazywała ogromne podobieństwo do twarzy epileptyka będącego w trakcie tzw. dużego napadu. W obu przypadkach występowały takie symptomy jak: przygryziony język, wywrócone oczy, sina skóra twarzy i warg oraz nadmierne wydzielanie śliny.
Kolejne podobieństwo dostrzegano w fakcie, iż głowa świętego po egzekucji potoczyła się na podłogę, podłogi zaś dotykała również głowa każdego epileptyka, który upadał w momencie napadu.
Dodatkowo uroczyście obchodzona data urodzin św. Jana Chrzciciela (24 czerwca) przypadała podczas najcieplejszej pory roku, czyli w okresie kiedy napady padaczkowe nasilały się i stawały się prawdziwą plagą.
Wszystkie wymienione czynniki wytworzyły stabilny patronat Jana Chrzciciela nad chorymi na padaczkę.
Popularność świętego potwierdzają liczne przedstawienia „Uczty u Heroda”, w których motyw głowy odgrywa znaczącą rolę. Chętnie ukazywano moment odcięcia głowy i „serwowanie” jej przez Salome na platformie talerza.
Malowana czy rzeźbiona głowa, oddzielona od korpusu, zmuszała do refleksji nad słabością ludzkiego ciała, nad chorobami i bólami głowy, nad tajemnicą epilepsji.
Trzej Królowie
Patronat anty-epileptyczny Trzech Króli spopularyzowano w oparciu o relację przybycia wielkiej trójki do Betlejem, którą podaje Ewangelia Mateusza: „A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirę” (Mt 2,11).
Upadek Króli przed Jezusem skojarzono z upadkiem rozpoczynającym napad epileptyczny i dlatego Kacper, Melchior i Baltazar weszli do grona Leczących Opiekunów. Dodatkowym argumentem dla tego patronatu była ich czarodziejska moc, która odpowiadała w pełni głębokiej tajemnicy padaczki.
Kult Trzech Króli jako wspomożycieli epileptyków rozpoczął się w XI wieku, jednak jego prawdziwa powszechność przypadła dopiero na wiek XII.
By ochraniać się przed epilepsją grawerowano imiona Króli na pierścieniach lub pisano na kartkach traktując je jako talizmany. Chorzy uciekali się pod opiekę Trzech Króli, których wyobrażano w sztuce najczęściej podczas upadku lub gwałtownego klękania przed Nowonarodzonym. Scena ta dodawała chorym otuchy, dzięki niej mogli odczuwać duchową jedność wobec doznania upadku i fizycznego cierpienia.